Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

żoną, że najzłośliwszy obmowca nie miałby co powiedzieć przeciwko niej.
Ale szczęście najszczęśliwszego z ludzi musi mieć swoje chwile zaćmienia; potrzebuje ich ono tak samo, jak kocioł parowy klapy bezpieczeństwa. Nadmiar dobrego, jeżeli niema ujścia, sprawia przesyt, przygnębia i rodzi obawy. Zbyt długo trwająca pogoda, kończy się najczęściej uraganem.
W ten sposób filozofował pan Feliks Drobisz i dla tego, chociaż mu to było niekoniecznie miłem, okazał się pełnym pobłażliwości, gdy po kilkoletniem pożyciu w jego żonie ocknęły się dawne upodobania.
Jakimś sposobem, przez kogoś, co był onego czasu świadkiem tryumfów scenicznych pani Malwiny, wieść o nich doszła do Warszawy. Skutkiem tego jeden z promotorów widowisk amatorskich na cele dobroczynne, prezes komitetu teatralnego, jak go tytułowano, złożył ceremonialną wizytę państwu Drobiszom i zaprosił panią do uczestnictwa, co zostało przyjęte z zapałem.
Było to zaćmienie szczęścia małżeńskiego pana Feliksa, przeciwko któremu on nie miałby był nic tak dalece do powiedzenia, gdyby było przemijającem — ale na nieszczęście trwało trochę za długo, sprowadzając niemiłe następstwa.
Ot i teraz, zgłodniały, bo niejadł śniadania, czeka na obiad; to samo i dzieci. Mógłby wprawdzie kazać sobie podać, co tam jest, i zjeść z niemi — ale czyżby to było w swojem miejscu? Jak tu nie zaczekać na żonę? Koniec końców całe owo nieszczęście ogranicza się na tem, że wytrzyma z żołądkiem jeszcze jakie pół godziny, a niechby godzinę. Ale to gorzej, że skutkiem