Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

„Wiesz też, Feluniu“, mówiła kończąc swoją relacyę, „co mi powiedział nasz prezes? Zgadnij!“
„Zapewne słowa uznania za ofiarę, jaką z siebie robisz“, odpowiada Felunio z jakąś ironią.
„Ofiarę? cha! cha! cha! Nikt mnie do niej nie zmusza; jeżeli to jest ofiarą, to najzupełniej dobrowolną. Oto powiedział mi, że mając talent, powinnabym wstąpić do teatru.“
„To widzisz!“
„Co takiego?“
„Że miałem racyę nazywać to ofiarą; jest to naturalne następstwo tego, co robisz z siebie. Być naraz oną na słuchanie podobnych propozycyj!“
„Cóż ty znowu! To był komplement powiedziany artystce!“
To słowo: „artystce“ wymówiła z emfazą.
„Być może, ale impertynencya dla żony i matki dzieciom.“
„Impertynencya!“
„Powinnoby cię to skłonić do zastanowienia się nad następstwami, bo na dobitkę patrz, jaki list dziś odebrałem.“
To mówiąc pan Feliks zarumieniawszy się po mimowoli, podaje żonie swoje własnoręczne pismo, z takim mozołem wypracowane.
Pani Feliksowa porywa je i czyta następujące słowa:
„Pisze do ciebie osoba dobrze ci życząca. Jeżeli masz choć odrobinę władzy w domu (o czem niektórzy wątpią), nie pozwalaj swojej żonie występować w teatrach amatorskich. Jej i twoja dobra sława cierpi na tem. Twoja pani posiada zanadto wdzięków, o by to nie stało