„Ja, panie, mam już siódmy krzyżyk (notabene, nie skończył jeszcze sześćdziesiątki) a nie myślę wcale narzekać.“
„Nie może być!“ odpowiadano, „pan dobrodziej nie wyglądasz wcale na te lata.“
„No, to prawda, wyglądam młodziej, ale tak jest, panie“, mówił przybierając wyraz fałszywej skromności, gdy oko błyskało tryumfem.
O takich przypadłościach, jak ociężałość, która przychodziła z wiekiem, jak jakieś strzykanie i łamanie po kościach, jak coraz częściej dokuczająca dychawica, albo początki kataru żołądkowego i stwardnienie wątroby, nie mówił nic a nic, uważając to wszystko za objawy przypadkowe, które tak samo dają się nieraz we znaki i młodym.
Miał p. Ambroży żonę młodszą od niego o lat przeszło dziesiątek, która jednakże była słabowitą, więc znowu wyglądała starszą niż wiek wskazywał. Było to stadło bezdzietne, ale pod względem pożycia wzorowe, co może wypadało zawdzięczać temu, że jejmość jakkolwiek wątła, w domu wodziła rej, trzymając małżonka niejako pod pantoflem. Słabość jest czasem wielką siłą.
Z biegiem lat jednakże stan rzeczy po trochu się zmienił; pani zestarzała się przedwcześnie, pan ani myślał abdykować ze swoich pretensyj do młodości. Przy odrobinie złej woli harmonia mogła być zakłóconą. Jeszcze też sama pani Ambrożowa dla przypodobania się mężowi, nie przewidując w niewinności ducha żadnych złych z tego następstw, podniecała w nim to dobre o sobie rozumienie, potrącając raz po raz o strunę, która brzmiała dlań najwdzięczniej.
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.
— 52 —