I tak naprzykład stawała z nim przed zwierciadłem i każąc mu się przeglądać, mówiła:
„Jak ja staro przy tobie wyglądam, mój mężusiu, prawda?“
„Ale gdzie tam! zdaje ci się.“
„Jakto, nie uważasz tego?“
„Musiałaś dziś źle spać, więc jesteś trochę mizerna.“
„Nie! ty musisz mieć jakiś sekret, przyznaj się.. jesteś drugi Cagliostro... przecież ty zamiast się starzeć, to jesteś młodszym z każdym dniem, wyraźnie przystojniejesz.“
„To tylko tak w twoich oczach, kochanie“, odpowiadał obłudnie, lecz porównywając swoje pełne oblicze ze zmarszczkami połowicy, podziwiał mimowolnie względność, z jaką obszedł się z nim ząb czasu, wówczas gdy na jej wdziękach zostawiał tak widoczne ślady swoich zadraśnięć.
To mu nasuwało najzuchwalsze zamysły, które, chociaż opędzał im się jak mógł z początku, utkwiły mu nareszcie w głowie. Nie wiedzieć, jak doszedł do tego, że swoje obowiązki względem żony zaczął uważać wprost za jakąś funkcyę honorową, a stanowisko swoje, jako małżonka, za rodzaj synekury, pozwalającej mu ubiegać się o poboczne beneficya, do których, jak mu się zdawało, miał wszelkie prawo. Były to zrazu jakieś pojęcia niejasne, obrazy mgliste, które potrochu zaczęły przybierać kształty coraz to wyraźniejsze. Marzył coraz śmielej o emancypacyi — chociaż długo nie mógł się zdecydować na przyjęcie jakiegoś pozytywnego planu, podobny do długoletniego więźnia, który odzyskawszy wolność, nie wie sam jeszcze, jak ma z niej korzystać i gdzie się udać.
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.
— 53 —