podwójny, z którego jednak pan Ambroży tłumacząc się wyjątkowemi okolicznościami, nic sobie nie robił. Mężatce tej było na imię Magda; kobiety zaś wiejskie zazdroszcząc jej smukłego wzrostu, przezwały ją trywialnie Wielguśnicą. Z męża nosiła nazwisko Graczykowej, albo wprost Maćkowej. Oprócz smukłego wzrostu, obdarzona była nadto imponującą urodą, pod względem której nie miała we wsi rywalki. Był to typ mogący służyć rzeźbiarzowi za model do posągu Junony.
Pośrednikiem w bliższem zetknięciu się pana Ambrożego z Maćkową był jak zwykle przypadek, ten sam przypadek, który biblijnej pamięci królowi Dawidowi nasunął grzeszne zamysły względem Betsabei, ukazawszy mu wcale niedyskretnie z tarasu pałacowego żonę Urjaszową, myjącą się w swojej sypialni bez najmniejszej żenady, bo nie myślała, żeby ją kto podpatrywał (co zresztą nie jest dowiedzionem historycznie). Tak samo pan Ambroży zapłonął w jednym momencie, niby siarka, gdy raz wyszedłszy na przechadzkę za ogród, nad staw utworzony przez zatrzymaną przy młynie rzekę, ujrzał Magdę stojącą prawie po kolana w wodzie, z zakasanemi powyżej łokci rękawami, piorącą bieliznę i wywijającą energicznie trzymaną w muskularnej ręce kijanką.
Widok podobny na wsi nie jest wcale osobliwością, a dla niego nie był niczem nowem; dlaczego w owej chwili uderzył go, sam nie wiedział. Znał przecie Magdę oddawna i widywał ją bardzo często, a jednak nigdy nie zrobiła na nim tego wrażenia, co dzisiaj. Lubił ją zawsze jako dzielną robotnicę i rządną gospodynię, nawet udzielał jej chętnie nieraz sposobem pożyczki czy to drobną kwotę pieniędzy, czy jaką ćwierć zboża na przednówku lub do
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —