zamyślona powróciła do swojej chałupy. Zrazu mąciło jej się w głowie, ale po trochu oswajając się z sytuacyą, przyszła do przekonania, że gdyby miała rozum, mogłaby tak obrócić na swój profit, żeby i wilk był syty i owca cała.
To też przy następnych przelotnych spotkaniach, które jakoś zdarzały się częściej niż przedtem, zdawało się panu Ambrożemu, że czyta w oczach Maćkowej coraz bierniejsze poddanie się biegowi wypadków i to spostrzeżenie napawało go jak najlepszą otuchą. Oczywiście, już od niego tylko zależało przyspieszyć rozwiązanie, jemu pozostawioną była inicyatywa stanowczego kroku.
Sposobności jednak nie nastręczały się jakoś tak, jakby sobie życzył; z niejednej mógł był korzystać, gdyby tak miał ze trzydzieści a chociażby tylko dwadzieścia lat mniej na karku — ale teraz nie mógł w żaden sposób; sam przyznawał się do tego przed sobą po cichu. Raz naprzykład pasła sama jedna bydło gromadzkie na wygonie tuż pod lasem, ale cóż kiedy to było Bóg wie gdzie, aż na samej granicy; iść pieszo, za daleko na jego nogi, który od niejakiego czasu odmówiły mu posłuszeństwo; jechać konno? a cóż zrobi z koniem? będzie mu zawadzał... więc bryczką? akurat! brać z sobą furmana, żeby plotek narobił? tak źle i tak nie dobrze. Drugim razem spotkanie zdarzało się w miejscu nie tak odległem, ale znowu deszczyk mżył przez cały dzień, a jemu wilgoć tak teraz oddziaływała na płuca, nie mówiąc już o reumatyzmie, że niepodobieństwem było ryzykować się.
Rad nie rad przeto musiał poprzestawać na owych przelotnych spotkaniach, dla ułatwienia których obmyślił sobie bardzo dogodne stanowisko na skraju ogrodu, przy
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.
— 67 —