Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

cony niby, w sekrecie przed lekarzami. Wobec tych ostatnich okazywał pomysłowość zaiste genialną, nie wyczerpany w wynajdywaniu symptomatów, z którymi nie mogli się połapać w żaden sposób. Krzyczał jak opętany przy oględzinach, nie dając się dotykać i symulując bóle, których jednak określić jasno nie umiał. Cierpiał w sposób tajemniczy, ale w takim stopniu, że fakultet medyczny skonstatował nareszcie istnienie pewnego złośliwego nowotworu w okolicach żołądka z wszelkiemi cechami raka.
Nie przypuszczając żeby udawał, zgodzili się lekarze pomiędzy sobą na jedno, że nie wiedzą co to jest — ale nie chcąc przyznać się do nieświadomości, oświadczyli małżonce, każdy z osobna, że jej mąż jest bardzo chory i że żadne zwyczajne środki nie pomogą mu.
Trezorek skazanym został na śmierć przedwczesną — ale radzono przedtem jeszcze sprobować Karlsbadu.
Gdy wyrok ton wyczytał z oczu zdesperowanej żony (która wszelkiemi siłami odganiała napastującą ją mimowolnie myśl o czwartym mężu), uspokoił się, jakby cudem.
Potem zażądał papieru, pióra i podkładki, żeby mu było wygodniej pisać w łóżku.
„Myśli o wierszach pożegnalnych dla mnie“, powiedziała sobie żona, „biedny, drogi mój Trezorek! to będzie jego śpiew łabędzi.“
Bo pani Bombelska uważała męża za poetę — i miała do tego wszelkie prawo. Wszakże jeszcze gdy starał się o nią, wydrukował był w pewnem pismie codziennem bardzo piękną szaradę złożoną z ośmiu wierszy, których początkowe głoski tworzyły akrostyk z jej imie-