któreby miało jakikolwiek związek z jego tajemniczą robotą. O cierpieniach nie było także już wcale mowy. Przeminęły... albo tez może zaprzątnięty czem innem, nie myślał o nich.
Małżonka pogrążoną była także w marzeniach i milczącą... tylko raz po raz zbliżała się do łoża swojego skarbu, spoglądając czule w jego oczy.
W powietrzu było coś!... wisiała jakaś niespodzianka.
Nareszcie popołudniu pani Bombelska rozpoczęła akcyę.
„Mój drogi“, rzekła z jakąś dziwną stanowczością w głosie, „musimy pomówić z sobą w ważnej sprawie.“
„Słucham“, odrzekł Trezorek nadstawiając uszu.
„Ty masz majątek swój własny, tak samo jak ja (co za delikatność z jej strony!) te majątki powinny być nasze wspólne.... ale prawnie tak nie jest.... Co gorsza, ty ze swojego nie tak prędko będziesz mógł użytkować (chyba na jozafatowej dolinie — pomyślał Trezorek).... Dzieci nie mamy i nie wiem, czy mieć będziemy... (tu oboje spuścili oczy zaambarasowani)... Gdybym ja pierwsza umarła...“
Mąż przerwał jej giestem, w którym było przeczenie pełne rezygnacyi.
„Gdzież znowu!“ rzekł i zwiesił głowę.
„Żyj, żyj mój skarbie!“ zawołała żona rzucając się w objęcia męża, „ja tego tylko pragnę!“
„Życie ludzkie jest w ręku Boga“, odparł sentencyonalnie.
„Właśnie! nikt nie wie swojego dnia ani godziny, więc...“, zawahała się na chwilę, szukając słów na wyrażenie tego, co myślała.
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —