Trezorek nadstawił znowu uszu.
„Powzięłam pewne postanowienie, które niewiem czy zyska twoją aprobatę.... ale chcesz czy niechcesz, tak się stać musi.“
„Cóz to takiego?“ zapytał mąż patrząc jej w oczy, „wiesz, że jestem ci zawsze i we wszystkiem posłuszny.“
„Oto chcę zapisać na twoje imię mój majątek...“
Oczy Trezorka zabłysły, ale zdobył się na heroiczny wykrzyknik:
„Nigdy! nie myśl, żebym....“, nie mógł mówić dalej, bo małżonka zatkała mu usta tłustą i spoconą rączką.
„Cicho być!“ szczebiotała pieszczotliwie, „słuchać i nic nie mówić. Tak będzie, jak ja sobie życzę.“
„Więc postanowiłaś nieodmiennie?“
„Tak jest. Zamówiłam już rejenta, którego tylko co patrzeć.“
„Rozalino!“ zawołał z wyrzutem.., ale znowu nie dała mu mówić. Dopiero po pewnej chwili, gdy uspokoiły się te uniesienia, rzekł cichym, ale stanowczym głosem:
„Dobrze więc! stanie się jak sobie życzysz — ale pozwólże i mnie mieć swoją wolę.“
Rozalina uśmiechnęła się filuternie.
„Bo i ja także powziąłem postanowienie“, mówił dalej, „tylko, widząc, żeś mnie uprzedziła, jestem w kłopocie, jak ci o tem powiedzieć...“
„Wiem: wiem już wszystko, skarbie mój!“ zawołała małżonka, tuląc go w swoich ramionach, niby w żelaznych. „Wykradłam ci twoją tajemnicę... wiem wszystko!“
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |