Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.




Co za szkoda!
(Fantasmagorya.)

....Byłem zgryziony i rozdrażniony do najwyższego stopnia, cały świat przedstawiał mi się w czarnych kolorach chociaż to była wesoła pora majowa i słońce świeciło prześlicznie.
Ale któż w mojem położeniu mógłby się zachwycać tym Majem? bo proszę tylko posłuchać:
Przed paru laty, w skutek familijnych układów przyszedłem do własności mająteczku na Podolu Galicyjskiem, wielce jak mi się zdawało obiecującego, ale obecnie tak opuszczonego, że trzeba było takiego romantyka jak ja, żeby widział w tem dobry interes. Zresztą interes może i był, ale wymagał włożenia grubych pieniędzy, tymczasem mnie owe układy wyszlamowały kieszeń do czysta; wprawdzie wypłaciwszy wszystko, co się odemnie należało, i zyskawszy prawo do majątku zupełnie wolnego od długów, rachowałem na kredyt, ale... tu właśnie jądro wszystkiego złego.
Jest u nas przysłowie, nad którem się w tej chwili zastanawiałem; „kochajmy się jak bracia, a drzyjmy się