cenili nader wysoko, tak, że musiałem płacić zawsze za „stratę czasu.“ Listy otrzymywane od nich zbierałem do użytku redakcyi pism humorystycznych; mnie samego nie rozśmieszały one bynajmniej, pomimo wielu do tego kwalifikacyj.
Oto właśnie jeden z nich, z podpisem pana Szai Wucherman, odebrany przed tygodniem a główny powód mojej dzisiejszej irytacji. Brzmiał on jak następuje:
Obiecal p. d. pieniendzi poslacz do konca kwietnia a drzis iuz mami 1 Maja i nie widacz a ja koniecne poczebuje bo teraz przednowem to poczebuje na handel wjenc prose do wtorku zebe p. d. bul laskawi i odeslacz nalezitośc bo wience czekacz nie moge a jezeli p. d. nie odesle to bede musal skarzic i bede muszoni weksla po slacz do adwukata i bedzie panem stydu narobycz padam do nuk i zice wesole Maja.
No, i on mi życzy wesołego maja w liście, którym zapowiada protest wekslu! nie jestże to naigrawaniem się? ah! ten Wucherman, co on mi już krwi napsuł! wziąłem od niego przed dwoma laty sto korcy owsa do siewu, za który zostałem winien 300 reńskich; spłaciłem już 200, ale to poszło na procenta, a dług długiem jak był tak jest całkowity, i jeszcze musiałem wystawić weksel?
Nie mogąc w tej chwili zapłacić, a nie mając ochoty jechać do pana Szai, użyłem pośrednictwa obywatela tegoż samego miasteczka, a brata mojego arendarza, Borucha Ires, znajdującego się właśnie w owej chwili przypadkiem w karczmie, zkąd przyszedł do mnie niby z odwiedzinami, a właściwie, żeby się czegoś dowiedzieć, bo był wtajemni-