Może zmarłych wzruszę prędzej,
Może ich łzy mojej nędzy
Każą ziemi się rozłożyć,
I przy sobie się położyć.
Z nad Ebru fale goniąc spojrzeniem,
Młoda cyganka siedziała,
Z brzękiem gitary, z cichem westchnieniem,
Szemrania wichru słuchała.
I tak dumając, oparła rękę,
W niebo rzuciła spojrzeniem,
I z nową łezką, z nowem westchnieniem,
Taką śpiewała piosenkę:
Żegnam was góry, żegnam was lasy,
I ciebie, echo kochane,
Co płacz dziecięcia, co śpiew dziewczyny,
Niesiesz w krainy nieznane.
Żegnam was ojcze, żegnam was matki,
Gdyż matki nigdym nie miała,
Nikt mej kolebki nie przybrał w kwiatki,
Dłoń obca pierś mi podała.
Żegnam was, żegnam, gdyż między wami
Napróżno śledzę oczyma,
By się pożegnać z braćmi, siostrami,
Sierota rodzeństwa nie ma!