Strona:Józef Chociszewski - Bukiet pieśni światowych.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

Tłukę o drzewo koszyk mój miły,
Rwę wieniec, którym splatała.
Te z nich kawałki będą świadczyły;
Żem z nim na wieki zerwała..
Kiedy w chróścinie Filon schroniony
Wybiegł do Laury spłakany,
Już był o drzewo koszyk stłuczony,
Wieniec różowy stargany.


Filon.

O popędliwa!... o ja niebaczny!...
Lauro!.. poczekaj... dwa słowa..
Może występek mój nie tak znaczny,
Może zbyt kara surowa;
Jam tu przed dobrą stanął godziną,
Długo na ciebie klaskałem;
Gdyś nadchodziła, między chrościną
Naumyślnie się schowałem,
Chcąc tajemnice twoje wybadać,
Co o mnie będziesz mówiła?
A ztąd szczęśliwość moją układać,
Ale czekałem zbyt siła.
Pierwsze two skargi o Dorys były,
Sądź o mnie, Lauro, inaczej:
Kogożby wdzięki tamte wabiły,
Kto cię raz tylko obaczy?
Prawda, że czasem z nią się bawiło,
Mając znajomość od długa;
Ale kochania nigdy nie było —
Nie już ten kocha, co mruga.