Strona:Józef Conrad - Janko Góral.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

w jego szaleństwo. Tymczasem „waryat“ straszliwie hałasował w komórce, pani Smith wrzeszczała na górze, zamknięta w swym pokoju, a Amy, stojąc we drzwiach kuchni z załamanemi rękami, płakała i powtarzała błagalnie: „Nie czyńcie mu niezłego, nie czyńcie!“ Przykry to był wieczór dla Smitha, krzyk histeryczny żony, szlochanie Amy i nadewszystko ten idyotyczny, rozpaczliwy głos włóczęgi i nieustający łomot pięści, walących w drzwi izdebki, potęgowały rozpacz jego i gniew. Smith słyszał, jak opowiadano na targu o rozbiciu się okrętu w zatoce Estbay, lecz ani na chwilę nie pomyślał, że nieproszony gość, z którym się obszedł tak niegościnnie, może być ofiarą katastrofy.
Tymczasem nędzarz, zamknięty w ciemnej izdebce, rzeczywiście o mało nie zwaryował tej nocy, szarpał się długo jak ranny zwierz w klatce, wreszcie podniecenie minęło i opadł bezwładnie na kilka brudnych worków, walających się po ziemi, gryząc pięści z zimna, głodu i rozpaczy.
Był to biedny góral ze wschodniego pasma gór karpackich, a okręt zatopiony poprzedniej nocy w Estbay nazywał się „Herzogin Sophie Dorotea“ („księżna Zofia Dorota“), emigrancki parowiec, wypływający z Hamburga.
Kilka miesięcy potem głoszono w gazetach o zatonięciu tego okrętu, ukazały się nawet spra-