Starzał powolnie Kaźmierz, ale się charakter jego nie zmieniał, występowały tylko z wiekiem dobitniej wszystkie jego jasne i przyciemnione strony, wielka miłość sprawiedliwości do ofiar gotowa, chciwość wiedzy nienasycona, szukająca pokarmu, gdziekolwiek znaleźć się go spodziewała, pobożność z mlekiem matki wyssana, a duchem wieku rozpłomieniona, naostatek gorącej krwi piastowskiej porywy, które na gorycze życia pociech szukać kazały w zapomnieniu się u boku niewiast, w miłostkach pokątnych. Z tych co go dawniej otaczali stali jeszcze wszyscy niemal przy nim, bo Kaźmierz nie łatwo serce odmieniał, nie odtrącał druhów lekko starych, nie lubił nowych ludzi i twarzy. Przywiązywał się powoli, ale na długo i choć w blizkich sobie wady odkrywał, wolał ich z niemi, niż nowych, a nie znanych.
Jaksa, przyjaciel młodości służył mu dotąd wiernie, ale w dojrzalszym wieku stawszy się pobożnym bardzo, choć jeszcze rycerską wkładał zbroję krzyżem naznaczoną, więcej już na mnicha, niż na rycerza wyglądał. Sercem i duszą cały był teraz w swym nowo założonym klasztorze mnichów Grobu Pańskiego, których osadził w Miechowie. Sprawy świata mniej go już obchodziły.
Jaksa, jakeśmy mówili, z Henrykiem razem nieszczęśliwą drugą wyprawę krzyżową odbywał, z niej przywiózł Bożogrobców do swojego Miechowa; a że i Henryk także ich klasztor założył księciu Kaźmierzowi drogą była ta braterska i Jaksy fundacya, do której też się przyłożył. Nie zapominając o Cystersach swoich, pomagał pobożnemu druhowi w jego świątobliwej pracy. Wszystkie te nowe fundacye na ziemi polskiej były jeszcze przesadzeniem roślin nie naszego nieba, nieprędko mających wydać owoce. Większa część mnichów składała się z cudzoziemców i obcemi tylko pomnażała. Niektóre klasztory wcale polaków nie przyjmowały. Były to więc odosobnione ołtarze na chwałę Pańską wzniesione, lecz niewielkiego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/006
Ta strona została uwierzytelniona.