two a cnotę mieli za jedno, bo bez męztwa cnoty nie ma. Da Bóg uspokojenie na Rusi, poniesie pan nasz najmilszy krzyż na piersiach przeciw pogan w Polesie, którzy ani mniej złośliwi, ni bardziej godni są litości nad Saracenów. Opieka rycerza, patrona naszego, Florjana świętego królestwu temu zyskana, orężowi pańskiemu błogosławić będzie.
— Wojna, piękna rzecz — wtrącił Chmara — nie przeczę, a no wy, panowie duchowni, zachęcacie nas do niej, sami jednak siedzieć doma wolicie.
— Bo my między czterema ścianami największego wojujemy nieprzyjaciela jaki kiedy postał na ziemi, szatana i ciało nasze podległe pokusom jego — odparł mistrz Wincenty — a modlitwy nasze orężowi waszemu skutecznie w pomoc przychodzą.
Chmara skłonił głowę.
— Miłościwy panie — zwrócił się do Kaźmierza — żebyś choć na skowronki poczekał i na trawę zieloną, pod namioty będzie zimno!
— Nim my się do Halicza dobijemy i wiosna też dopędzi nas — rzekł Kaźmierz.
— Na to się coś nie zanosi — odezwał się milczący Goworek. — Ja, gdybym odradzać śmiał, miłościwego pana odciągnąłbym od tej wojny, której i wojewoda Mikołaj sam mógłby podołać.
— Dla czegóż mnie rycerskiej sławy i uciechy pozbawiać chcesz! — spytał książę z wymówką. — Masz że mnie już za niedołęgę i niewieściucha?
— Nie, ale miłość wasza droższą mi jest niż wszystkie ruskie kraje — odpowiedział Goworek. — Prawdę mam rzec, wolałbym na zamku widzieć księcia niż na dalekich szlakach z całem rycerstwem, gdy tu — ja zawsze go mam na myśli — Mieszek czycha może? a z oddalenia chcieć korzystać.
— Krzywdzisz brata mojego — odezwał się książe. — Choćby i pragnął panowania nie sięgnąłby po nie z bezbronności korzystając. Stanął by mi po rycersku oko w oko do boju.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.