Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

tak ostygły i obojętny, powracał oczarowany i zawojowany... Gniewał się sam na siebie, Dorota tryumfowała...



VII.

Wojewodę Mikołaja żelaznym mężem zwano, nazwać go też można było kamiennym, bo raczej się skruszyć dał niż ugiąć. W bracie jego biskupie Pełce tęż samą krew i umysł nieugięty łagodziła miłość chrześciańska i przytomna pamięci jego w każdej dnia godzinie Chrystusowa nauka. Choć pobożny, Mikołaj więcej był rycerzem i żołnierzem niżeli chrześcianinem[1] W nim jeszcze stary jakiś szczątek pogańskiego mieszkał ducha.
Takim samym był względem pana, podwładnych i dla siebie, ta siła wielka duszy dawała mu lekceważenie tych, co jej nie mieli, dumny był a bezwzględny. Przyjaciół też miał mało, ale szanowali go i ci co nie lubili. Jeden biskup powagą swą czasem mógł go powstrzymać i ułagodzić, Kaźmierz nawet, gdy go prosił rzadko co wyjednał. Ziemianie się go lękali, lecz czasu wojny nie było nad niego wodza i żołnierza. Gdy on prowadził, szli wszyscy pewni zwycięztwa.
Mikołaj wojewoda, a brat jego Pełka o te czasy byli już prawie wszechwładnymi, Kaźmierz cenił wodza i człowieka, miał w nim przyjaciela, w sprawach kraju dawał mu wiele czynić nie pytając. Mikołaj swobody tej używał, wcale jej nie szczędząc.

Natychmiast po otrzymanem zwycięztwie, wo-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki na końcu zdania.