Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

brze rzekł Prudencyusz: „Nie płaczcie matki dzieci swych, bo śmierć jest żywotem nowym. Tak wyschłe ziarna pszeniczne umierają w ziemię zakopane i zielenią się wytykając z zagonów, kłosami odnowione.“
— Nam to tylko Chrystusowym dzieciom — rzekł Pełka — dostępna ta prawda żywota, pociechy tej nie mają poganie.
— Aliści — przerwał Wincenty — przeczucie onego życia drugiego i u najdzikszych pogan się znajduje, jak to wiemy o Getach (Prusakach), którzy wierzą, że dusze ich ciał wyszedłszy do innych narodzić się mających przechodzą, a inne nawet w zwierzęta.
— Myśmy — rzekł książę — doświadczyli tego w ostatniej wyprawie, iż gardzić śmiercią umieją, bo się bili mężnie i zakładników swych na stracenie skazali bez żalu.
— Jakże my, cośmy tego żywota wiekuistego pewniejsi — odezwał się biskup płocki — od nich śmielszemi być powinni w pogardzie śmierci.
— Tak, ojcze mój — odparł książę — życiaśmy pewni, lecz jakie ono dla nas będzie, czem? Któż to wie? Kto przewidzi?
— Określić to trudno — rzekł Pełka — co jest nad rozum człowieczy i nad słowo ludzkie.
— Wstyd mi tu przywodzić — przerwał jeden z Benedyktynów — tego, którego święty Bernard herezyarchą zowie — (spojrzał na Cystersów z ukosa[1], — ale Abailardus ów potępiony, pięknie wyraził się o przyszłem życiu, że ono przez to jest szczęściem, iż będzie zapatrywaniem się na doskonałość Bożą.

„Światło słoneczne blask sieje w południe, ciepło potęgą swoją świat ożywia, najwyższą szczęśliwością będzie, gdy widok Boga serca nasze rozpłomieni. Im lepiej poznamy, tem więcej ukochamy wszystkie jego doskonałości. Patrzeć na nie będziemy najwyższą

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak nawiasu zamykającego.