unoszą się w powietrzu, by pozdrowić króla niebios i połączyć się z jego zastępy jasnemi u stóp wielbionego Chrystusa.”
— Ten to sam Paulin święty — przerwał Wincenty — powiedział pięknie: „Dusza, która ciała zniszczenie przeżyje, jest nieśmiertelną, dzięki jej niebieskiemu pochodzeniu. Zachowa więc uczucia swe i miłość swą z żywotem razem. Jeżeli umrzeć nie może, nie może zapomnieć, bo ma żyć wiecznie i wiecznie pamiętać.”
— A! — zawołał książę z uniesieniem. — Co za pocieszające słowa! — Wolno nam więc będzie kochać, cośmy miłowali, widzieć to, do czegośmy przywiązali się w życiu, spotkać druhów serdecznych, odnaleźć tam straconych ojców, braci, dzieci!
Chwilę milczano.
— To co poczciwą miłością było w Chrystusie Panu — odezwał się Pełka — czemuby poza kres życia doczesnego przeciągać się nie miało? Wszak ci nietylko dusza nieśmiertelną, ale i ciało ubłogosławione przywdziejemy znowu, a mój św. Orjent powiada: Mistrzu Wincenty! tyś mi to czytał, co czytasz, to pamiętasz!
Wszyscy się zwrócili ku Wincentemu, który skromnie rumienił się ilekroć do niego, jak do księgi się odwoływano.
— Pomnę to miejsce — rzekł. — Brzmi ono: „Przez nasze pobożne pragnienie i życie święte, staniecie się chwały godnemi w żywocie wiecznym i doczesnym tak, abyście uczczeni już przez poczciwy żywot, który prędko upływa, po zgonie mogli wieczną chwałę pozyskać, albowiem, wierzajcie mi, a pomnijcie to, że wszystko co szalonym zdaje się znikomem.[1] jest trwałem. Wiedźcie, że dusze wnijdą w te same ciała znowu i wdzieją swe cielesne powłoki. Postawa, barwa, krew, żyły, skóra, kości, włosy, powrócą jak były. I nietylko to, co kamienie spojone zachowały w grobach, co nie zepsutem prze-
- ↑ Błąd w druku; zamiast kropki winien być przecinek.