dokoła biegnący napis Teodulfa biskupa Orleanu, który, że wiele pisał o sprawiedliwości, książę go sobie często czytać kazał i wysoce pisma jego szacował. Dlatego Cystersi, którzy tę czarę kazali robić dla księcia, wyryć na niej dali napis łaciński przez Teodulfa niegdyś ułożony:
Wichfried stał właśnie za księciem, godzina była spóźniona, Kaźmierz pomyślawszy trochę, jakby się wahał czy jeszcze jedną wychylić czarę — podał ją z uśmiechem, pełniącemu podczaszego obowiązek.
— Nalej, Wichfriedzie, ostatnią! — rzekł — i idźmy na spoczynek!
Z pewną bojaźnią i pomięszaniem Wichfried przyjął czarę z rąk księcia, poszedł z nią gdzie stało wino, pochylił się.
Czy wino ciekło powoli ostatkami, czy niemiec czarę wymywał, zabawił trochę długo, aż Kaźmierz, który rękę wyciągniętą trzymał, zawołał:
— Wichfriedzie! wina!
Podczaszy zwolna niósł nalaną czarę, a gdy książę do ust ją przykładał, schylił się szepcząc mu coś na ucho.
Jeszcze nie dokończył pić Kaźmierz, gdy złota czara z rąk mu wypadła, pochylił się na siedzeniu, głowa zwisła za poręcz, oczy stanęły słupem, drgnął tylko i ciężarem całego ciała na ziemię się obalił.
Wszyscy się rzucili ku niemu, pierwszy Wichfried przerażony, obejmując go rękami. Zerwali się biskupi, powstawali ziemianie, runęły ławy, rozruch się stał straszny, trwoga niewysłowiona... Wołano wody, lekarza!
Kaźmierz leżał już blady, zsiniały, martwy, za-