się nawet idei wzajemnéj pomocy, a przerażając samém przypuszczeniem ofiary...
Trudno od nich wymagać aby byli lepszymi dla nas, niż są dla własnéj braci; nauczyć się potrzeba tego żywota, którego najdoskonalszym wyrazem jest niemieckie zaproszenie na obiad... Po takim proszonym obiedzie, każdy za siebie płaci..
Tak jest i w innych życia stosunkach, grzecznie dosyć, gemüthlich, ostrożnie bardzo, ze ścisłym przytém rachunkiem. A że cudzoziemiec jest tu widocznie po to, ażeby płacił, korzysta się więc z niego o ile możności, często bezdusznie i z cierpkością bolesną. Tak jest może nie w Saxonji jednej — u nas tylko inaczéj bywało — w Polsce cudzoziemiec znajdował cały kraj na usługi; nadskakiwania, ofiary, ułatwienia, pomoce; osiadał w niej, zbogacał się, a odchodząc oplwał w nagrodę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.