Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

tna twarz urzędnika policyi, któremu powierzona jest troskliwa piecza nad przybyszami. Czuwają nad nim, kłaniają mu się, pieszczą go z obawy, aby talarów nie wywiózł gdzieindziej. Są to prawidła niezmienne obejścia się z wędrowcami, których nieszczęśliwa gwiazda zagnała nad brzegi Elby.

Wszędzie indziej może cudzoziemiec choć cokolwiek przybliżyć się do autochtonów, tu stosunki z niemi nader są trudne, wyjąwszy klassę służebną, która na wszelaki sposób służyć mu jest gotowa.. byle płacił.

Dwór można rzec, jest niedostępny nawet dla najdostojniejszych, rzadko kto się prezentuje, rodzina cała panująca żyje odosobniona, cicho, skromnie, a maluczka garstka arystokracyi w tém ją naśladuje. W całém Dreznie ledwie kilka jest powo-