Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

zwoitości i potrzeb wzajemnych, schodząc bezwiednie prawie na teoryą egoizmu XVIII wieku.

Jak skoro ofiara wydaje się głupstwem, poświęcenie szaleństwem, zaparcie siebie niedorzecznością, musi człowiek stracić cechy chrześcianina i przyodziać szatę pogańską. Zostają kościoły, xiążki do nabożeństwa, kapłani przez rząd pensionowani, obrzędy, które stanowią przyzwoitą dystrakcją — ale religyi już niema choćbyśmy się zgodzili na jak największą tolerancją w rzeczy dogmatu, niepodobna nie zapłakać nad utraconą cnotą.

Bo czemże jest ta pozostałość wiary, która się bez czynów utrzyma, czém ta obłudna uczciwość praktycznych ludzi..? Jakąś negacją, czemś ujemném zależącém na nieczynieniu drugim co nam nie-