sprawdza się tu jak wszędzie. Tę flegmę czy winni są kartoflom czy piwu czy krwi, co w ich żyłach płynie (może stoi), czy wpojonym od dzieciństwa obyczajom?... Czy my byśmy nie mogli nabyć jej przecie, jeżeli nie dla siebie to dla dzieci naszych? Nie zła by to rzecz była i potrzebna. Wprawdzie przez tę flegmę wiele z przymiotów naszych dzisiejszych znikłoby i musiałoby przed nią się upokorzyć, ale może i my panowalibyśmy nad tą ziemią, w której kości ojców pruchnieją. Tu znowu pytanie czy koniecznie panować potrzeba ażeby być i czy cierpienie a ucisk nie jest także inną bytu formą, może doskonalszą i ostatecznie obfitszą w owoce dla ludzkości —? Czy nasza walka głośna i wrzawliwa, czy ich cicha i spokojna a uparta, więcej jest wartą w obliczu wieków i dziejów? Zastanówcie się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.