spospolitowany, rzekłbym sprofanowany — kopiści przychodzą doń wcale się nie troszcząc o jego znaczenie, biorą zewnętrzną fizyognomię nie domyślając się ducha i odtwarzają szkielet tylko. Z tych ułamkowych wizerunków nie można mieć wyobrażenia o Syxtyńskiej Madonie, jak najlepszy portret nie daje wyobrażenia całego człowieka.
Podróżny wprzód jeszcze, niżeli ją ujrzał, jest prześladowany karykaturą arcydzieła: spotyka się z nią we drzwiach hotelu w których zawieszono porcelanową jej kopijkę, znajduje ją za szkłem u wszystkich fotografów, w oknach wszystkich magazynów, na garnuszkach od śmietanki, na talerzach, po xięgarniach, gdzie stąpi... widmo obrazu ściga go wszędzie. Z tego skutek ten, że się zużyje wrażenie ogólne obrazu, nim się doń dojdzie,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.