wozi, z pozwoleniem gnoje i śmiecia, jak gdyby nic lepszego do czynienia nie miała. Mówią tu nawet, że ze stajen królewskich wozy do niektórych tego rodzaju posług bywają wynajmowane.
Ma to swą dobrą stronę i doskonale jest zastosowane do charakteru kraju całego. Tu nikt, nawet król Jegomość, wcale się nie wstydzi zarobkowania, nie sroma się ścisłej oszczędności. Nic tu dla oka, nic dla pychy się nie robi, ale troskliwie obmyśla przyszłość. Dodajmy i to, że nie będąc już z Bożej łaski, ale panującym z woli narodu, prostym nowożytnym konstytucyjnym monarchą, król jest tylko pierwszym, najwyższym urzędnikiem i stróżem prawa, a nie ma też już i obowiązku przedstawiania mistycznego pierwiastku posłannika Bożego. Z resztą każdy teraz musi myśleć o sobie, o jutrze, o nieprzewidzia-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.