Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

Ruina to człowieka tylko... w kraju ani domu ani łomu, ani rodziny, ani krewnych... na całym świecie ani przyjaciela, ani brata... nigdzie kąta... Na własnej ziemi pokazać się nie może, bo grał Skrzyneckiemu jego marsza w 1831 roku. Sasi go żywią z litości (o cudo!) w szerokiem owem więzieniu, które się zowie domem przytułku.
Biedne człeczysko! biedne człeczysko! Gdyby choć piwo saskie lubił... z serca mu choć tej pociechy życzę... bo gdzież inną znajdzie.
Wieleż to lat ukradkiem nosić on będzie swe Adagio con gran esspressione, nim mu kto da za nie kilka groszy... A któż wie? ta kompozycya trzęsącą ale wprawną przepisana ręką, może myśl jaką zawiera... myśl całego życia, nim ono dogasło od choroby i nędzy, nim człek mło-