małe już się do handelku powoli wprawiają. Przed świętami Bożego Narodzenia ulice Drezna pełne są ubożuchnych handlarzy owych, sprzedających zabawki klejone z papieru, lepione z gałganków, szyte ze zrzynek. Gorączka, z jaką się tej zabawie oddają, rokuje już w nich przyszłych Wittingtonów... pracujących na merowstwo Londynu. Napadają przechodzących, ciągną za suknie, śmieją się, szaleją... ale domagają groszyka... Kto je widywał w innych roku porach, nie pozna.
W budkach tkaczy i innych fabrykantów i rzemieślników w czasie jarmarków nieraz ledwie dorosłe dziecko z doskonałą przytomnością umysłu całym zarządza już sklepikiem, wie ceny, umie przyjąć kupującego.
Dzieci póki są jeszcze dziećmi, wożone na wózkach, noszone na rękach, pieszczone,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.