Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

A strumień mruczał...
— Co mi po wieczności? wiecznie płynąć i wiecznie się rozbijać i zawsze być pochłoniętym... Ja chcę stać i błyszczeć..
A sosny szumiały...
— Staniesz i będziesz błotem i trzęsawiskiem, a słońce cię wyssie... szaleńcze! a nuże, do morza, a nuże!
— Wy stoicie zawsze, ja lecę wiecznie.
— I my runiemy... patrzym tylko, aliści nadejdzie burza co spać położy i gnić każe...
— O! zgnoję was z rozkoszą... mruczał potok... stare trupy co mi się naigrawacie swoim spokojem...
A sosny wciąż szumiały jedno:
— I zginie wszystko i wszystko się odrodzi...
Aż ucichły powoli... co raz ciszej sze-