Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

kamy, aby go los opatrzność, Bóg, fatalność dokonała za nas, lękamy się ręką dotknąć tego, co nas okala... Takie mamy straszliwej ruiny przeczucie, a tak mało wiary w nową budowę. Jest cechą chwil upadku ta bezwładność, w której pierwsza lepsza siła zwierzęca, śmielsza choć bezrozumna przychodzi jako bicz boży, zwycięża, obala, ścieląc przyszłym wiekom z gruzowisk szosową drogę.



Przegląd charakterów we wszystkich sferach życia napełnia litością i wstydem, najczystsze są blademi cieniami bez władzy... Coż mówić o innych?
Nie jestże i to znaczącem, że wiek nasz gardzi i poniewiera wszystkiem, co