życie się ogranicza kołem stosunków krajowych. W Dreznie jesteśmy jeszcze prawie w Polsce na ziemi saskiej, przynosim tu swoje obyczaje, przywozimy barszcz i kapuśniak, pieczemy ciasta wielkanocne... obchodzimy wigilią choć z maleńkim polskiego opłatka kawałkiem...
O! to bardzo pięknie... tak być powinno i tego dosyć wychwalić nie można. Pozwólmy cudzoziemcom śmiać się nawet z naszych obyczajów, ale zachowujmy je jako drogą spuściznę...
Więc cicho żyje się w Dreznie w kółku dobranem, a kółek tych jest co nie miara, bo towarzystwo się rozdziela na bardzo wiele gron, przeciwko czemu ktoż by miał co do zarzucenia? To jest wszędzie. Zamożność, obyczaj, wychowanie, wyobrażenia, humory, stosunki łączą i rozdzielają ludzi... Żyć naturalnie woli każdy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.