Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

wy. Natomiast panuje zwątpienie, apatya, przestrach i bezwładność.
Najpotężniejsze umysły z trwogą poglądają w te głębie, cofają się od nich przerażone i czekają promienia z góry, usypiając w występnym fatalizmie.
Ale duch i światłość nie zstępuje na serca trwogą zamknięte.
Na tych rozdrożach nie my tylko jedn: stoimy — nam nagim i odartym przyszło wyczekiwać na słocie, drudzy w lepszej wprawdzie odzieży, ale jak my nie wiedzą dokąd pójdą, z czem i za kim? Świat cały czeka i ręce łamie.
Dla czegoż byśmy nie mieli odważnie spojrzeć na rany i szukać na nie lekarstwa.
Drobne półśrodki nie uleczą nas, fatalizm byłby dobrowolnem wyrzeczeniem się samych siebie, potrzeba mężnie złe o-