Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/265

Ta strona została uwierzytelniona.

wnem niepodobieństwem, sypane za poźno groble zwiększały tylko siłę potoku. Idee i utopie nie poszedłszy w zapasy z rzeczywistością i trudnościami wykonania, coby je pohamować mogły, stawały się coraz więcej wymagającemi i poczwarniejszemi. W tem wszystkiem tkwiła prawda, ale raczej przeczuwana niżeli jasno pojęta — rewolucya szła na oślep, rządy tylko siłą się jej opierały, można było przewidzieć wybuch, ale nikt nie domyślał się, nawet sprawcy jego, jak daleko on ich pociągnie.
Dawniej gdy garstka możnych, gdy kilku duchownych wyżej nad masy wykształconych, pojmowało najjaśniej potrzeby społeczeństwa, przypuszczenie ich do rady i działania było wystarczającem, reszta narodu nie domagała się nic więcej nad pieczę o swym dobrym bycie. A że warunki jego nie były nawet dlań zbyt ja-