Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

wrócił, choć nikt nie mówił o téj władzy, którą nad sobą uznawał. Usilniéj badani mieszkańcy Starego, wypierali się przed obcémi i narad i zwierzchnika swego. — Ot, zwyczajnie, mówili, poradziémy się czasem siwych, bo to u nich taki przecie z wielu lat przebytych, coś pozostać musiało, wiedząć oni jak się co poczyna i jak się kończy, przeżyli wiele.
Potém cichaczem o zmroku schodzili się starcy do naczelnika, gdy powrócił, i nazajutrz gromada jednozgodnie już wiedziała co począć, a nikt ani na żart nie sprzeciwiał się postanowieniu ogólnemu.
Szczególnym trafem wieś, o któréj mowa, od lat niepamiętnych zostawała w imieniu Stareńskich, którzy widocznie od niéj nazwisko swoje wziąść musieli. Gdybyśmy z dawnemi heraldykami naszemi przypuścić mogli, że są charaktery odróżniające całe rody ślacheckie, (bo to była wiara kilku wieków u nas, że rodem kurki czubate), Stareńscy doskonaleby to założenie poparli. Z ojca w syna, byli to ludzie bardzo do siebie podobni naturą: spokojni, poczciwi, łagodni, nie pragnący wiele, a wszyscy myśliwi namiętni. Dziwnym losów