Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

potem. Wieki posiadania zadzierzgnęły silnie węzeł serdeczny między rodziną panów a włościanami. Stareńscy byli łagodni i poczciwi, lud też ich otaczał poszanowaniem, miłością i uważał za starszą bracią tylko. Od niepamiętnych czasów żaden z wieśniaków woli się ich nie sprzeciwił, prawda, że i oni nic nigdy nie żądali nad słuszną należność ograniczoną jeszcze wyrozumiałémi względy na stan, położenie i okoliczności. Często bardzo lata głodu i nieurodzaju na Wołyniu, tu się czuć nie dawały; Pan miał sobie za obowiązek ratować wioskę, wioska byle się obejrzała, że panu nie dostawało, wysyłała zaraz do dworu z ofiarą chętną, serdeczną i tak usilną, że się od niéj nie sposób było wymówić.

Ten stosunek na wzajemném przywiązaniu ugruntowany, dawał się czuć we wszystkiém; robót gospodarskich nikt prawie nie doglądał ze dworu, bo sami starsi gospodarze mieli oko na młodszych i nie dozwalali im się opuszczać; nie wiele nawet rozporządzać było potrzeba, bo w gorącéj porze co żyło roiło się do roboty ochoczo, żywo, gromadnie,