Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

tchnionym; Juljusz słuchał go z zajęciem, tak pilnie, że ruszyć się nie śmiał by słowa nie stracił — Hryć mówił mu daléj.
— Porównajcie tylko lud miejski, otoczony brukiem, kamieniami i błotem, żyjący wśród kałuży, z ludem wioski, co pracuje pod gołém niebem, patrzy nieustannie na twarz ziemi i odgaduje dzieło Boże, — przekonacie się, że on więcéj umié i lepiéj daleko zna świat od rzemieślnika i mieszczanina. Mądrość kmiecia płynie wprost z ziemi matki, ssie on ją z jéj piersi wiecznie pełnéj, wyciąga z podań nieprzerwanych i ciągłego wpatrywania się w to, co go otacza. Wieśniak niczém się nie zdziwi, bo przywykł do nieustannych cudów, bo żyje otoczony niémi, każde zjawisko zwiąże z czémś słyszaném u kolebki, a choć nie wytłumaczy równie dobrze jak uczony, zrozumie je przecie po swojemu, patrząc nań nie suchem okiem badacza, ale sercem dziecka Bożego.
Niemal wszelkiéj nauki nasionko piérwotne wyrosło z doświadczeń wieśniaczych, skarbnica postrzeżeń tu się zbiérała; pastérze i rolnicy policzyli piérwsi gwiazdy na niebie,