koś mi to poszło łatwo i dobrze. Przeszedłem szkoły i wkrótce mogąc sam się utrzymać dawaniem lekcyj, dobrowolnie podziękowałem za pański zasiłek. Byłem trochę dumny, żem sobie sam mógł zapracować na chleba kawałek. Skończywszy szkoły, zapragnąłem wyższych nauk, bo mi się jeszcze paliła głowa; do tych łatwy teraz miałem przystęp. O pochodzeniu mojém nikt nie wiedział, wszyscy mnie mieli za ubogiego ślachetkę i na równi z innémi iść mogłem.
Zdało mi się, że się jeszcze do czegoś większego dobiję pracą, ale gdym chwycił co było można, oczytał się do niestrawności i głowę sobie nabił książkami, pokazało się, że z tego wszystkiego niż nowego stworzyć nie potrafię. Męczyłem się długo, by wyjść z tłumu, dać się poznać, błysnąć, przemówić, a głos mój ginął w niezmiernéj wrzawie donośniejszych i wymówniejszych. Nie rychło jednak straciłem nadzieję i odrzekłem się wielkiéj przyszłości którąm sobie wymarzył — probowałem, rzucałem się jeszcze długo i nadaremnie. Ludzie do zbytku sumienni a nie obdarzeni talentem zręcznego samochwalstwa,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.