Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

nie pilnując dni i godzin, byle co rychléj panu zrobić co potrzeba i uspokoić go.
Ciche, jednostajne, spokojne, szczęśliwe powiem prawie, wiodło się tu życie; nigdy go nie zasmuciła zbrodnia, występek, niechęć, gniew i walki, których tak wszędzie po świecie pełno. Oko wszystkich pilnowało każdego, a każdy też czując na sobie obowiązek przedstawienia ogółu w jak największym blasku, strzegł w sobie cząstki poważanéj całości. Bóg dał temu ludowi panów, co go i cenić umieli i sercem przylgnęli do niego.
W ostatnich czasach, gdy się powieść nasza zaczyna, Stare wyglądało na to, czém w istocie było, na dawną a szczęśliwą osadę; piérwszy rzut oka przekonywał o jéj zamożności, o dobrym bycie wszystkich, a widok téj wioski okrytéj zielenią, gajami i sadami, schludnéj, zabudowanéj porządnie, wzbudzał mimowolnie ciekawość i zajęcie; wyrywał westchnienia nie jednego wędrowca zabłąkanego w ten ustronny kątek.
Wieś leżała po dwu stronach dość głębokiego parowu, którym toczyła się droga; rozsypana była po wzgórzach, a tak osłoniona