Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

na to rady, dobrze, że nam Pan Bóg wczas dał o tém wiedzieć, mnie pilno do dworu, a wy do domu.
— Co? rozumiesz, że wiedząc o tém, pojadę sobie!
— A cóż myśliciel
— Bronić jéj razem z wami!
— Wprawdzie niezaszkodzi ni głowa ni ręka, ale...
— Tu niema ale, chcesz czy niechcesz, idę z tobą, zawołał Juljusz! Dwudziestu z bandy tego sławnego Jednookiego, to nie są małe rzeczy! Nie możesz ich lekce ważyć sobie, i ja ci się przydam.
— Ale śpieszmy, — przerwał stary... pozwalam, pójdziesz ze mną, teraz nie pora rozprawiać z upartym... waruję sobie tylko że się zastosujesz do moich rozporządzeń.
— Zrobię co zechcesz, ale mnie nie odpychaj! nalegając, dodał młody człowiek.
Wychodzili z pieczary właśnie i Hryć niespokojnie obejrzał się po niebie, którego małą tylko cząstkę przez gęste sploty gałęzi widać było, nad ich głowami. — Burza jeszcze się była całkiem nie przewaliła, gromy