Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

Nazajutrz Juljusz wybladły, zdyszany, jak gdyby na chwilę nie spoczął i błąkał się tylko po lesie, zjawił się u wnijścia pieczary, u któréj siedział Hryć poglądając na las oświecony blaskami cudnie rozwieszonemi wśród zieleni, i wdzierającemi się w gęszcze, od płonącego zachodu nieba.
Spójrzał na niego stary, przeczytał co przecierpiał młody człowiek i wwiódł go milczący do pieczary.
Juljusz spodziewał się tu znaleźć Marją, i niespokojném okiem poleciał aż w głąb czarny podziemia, ale się zawiódł, Marji nie było, brat przyjechał po nią i wywiózł z sobą do Sasowa.