Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

dziczyły pamiątkę dostojeństwa, a z nią pewną władzę nad ludem.
Wieków potrzeba było, żeby się tu prawdziwa wiara zaszczepić mogła, i do dziś dnia obok niéj trwa poszanowanie dawnéj, trwa cześć jéj wspomnienia. Z ojca na syna spada dotąd w mojéj chacie, niejako kapłaństwo przeszłości, a jam dziś ostatni może bo bezdzietny wieków spadkobierca. Smutne to zwierzchnictwo, smutna władza nad mogiłami, nad tajemnémi obrzędy, nad łzami które ukrywać potrzeba, bo się do nich przyznać nie godzi.
Ta chata którą widziałeś może na wzgórzu, stoi na straży najstarszego słowiańskiego smętarzyska, gdzie jeszcze na stosach palono trupy, gdzie na każdym prawie kroku rozgniatasz gliniane popielnice, kości niedogorzałych, łez zaschłych i smutnych zabawek dziecięcych pełne. Drugie późniejsze zgliszcze leży w dolinie, przy dawnéj Kontynie Lelowéj. Ja znam każdy ich kamień, każdą mogiłę widoczną i niedójrzaną, każdy dół grobowy, i powiedzieć mogę jeszcze czyjéj rodziny spoczęły w nim kości. Uczyłem się te-