Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

a wdowa rzuciła za odchodzącym okiem ciekawéj litości, uderzyła ją bowiem zmiana wyrazu zbolałéj twarzy, i smutek który ją oblekał.
Zaraz przez sień, był wesoły Stasia pokoik, cały ubrany w zabawki i książki, w sprzęt studenta i dziecka, we wspomnienia wsi i lasów, w kwiaty, narzędzia gospodarskie, w mnóstwo fraszek prostych, które do nabycia jakiejść wiadomości, do jakiegoś wiodły zajęcia. Znać tu było że dziécię nie próżnowało i nie zamęczało się, że mu nauka nie będąc lekką, nie obarczała go jednakże, mięszana z mnóstwem zajęć sposobiących zawczasu do czynnego życia. Tak obok książek i globusów, obok papierów i kałamarzy wisiało też siodełko, leżał rydelek i motyka, stały ogrodnicze, myśliwskie, rybackie i rolnicze narzędzia. Ogromny wyżeł powitał na progu wchodzących i polizawszy po ręku starca i dziécię, poszedł znów położyć się w swoim kątku. Drzwi na wpół otwarte wiodły ztąd do chaty Hrycia.
Tak! była to chata zrobiona z izdebki umyślnie przebranéj. Wszystko w niéj przy-