też mąż przywiązał się do niéj namiętnie, prawie bałwochwalczo, a ona z powagą matki pieściła go jak dziécię, słuchała jak ojca, i jasnych dni pasmo rozwijać się poczęło w Starem dworze. Powoli nieład który się był zakradł pod zarządem szparkiego Jana, ustawać począł i pracą młodéj pani stopniowo, nieznacznie, zaprowadzone zostały, porządek i oszczędność. Joachim swobodnie polował zdając na żonę nietylko kobiecą część gospodarstwa, ale cały zarząd domu i kierunek interesów. Jan już jéj za złe nie miał że się do wszystkiego mięszała, bo polowali ile i jak chcieli, a nigdy słówkiem ani wejrzeniem nie wstrzymała pani Joachimowa.
Stare dworzysko dość przedtém opuszczone, wyporządzało się, podniosło, odprostowało i połatało boki; ogród podkrzesany zazieleniał inaczéj, dostatek wszedł do spiżarni za panię i zamieszkał w niéj, a z nim swoboda i wesołość; Marja od brzasku do nocy z kluczami w ręku krzątała się koło swego gospodarstwa i ożywiała każdą robotę zachętą, dobrém słowem, a wreście udziałem jaki w niéj miała.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.