Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

kieś uczucie godności własnéj, gdzieindziéj przytłumione, tu wybitne; rzekłbyś, tajemnicza jakaś wiedza o przebytych losach świetniejszych, o zagasłych w zamierzchłych już dla wszystkich dziejach, dniach blasku, o których złota nić podania przelała cóś wnukom na pociechę w niedoli i upadku. Nikt się tu przecie nie pochwali z niczém, owszem skarb swój cenny, ukrywa w głębi duszy, ale radość posiadania go, tryska z oczów, oblewa czoła poczciwą jakąś dumą spokojną.
Strój tutaj ten sam co na sąsiednim Wołyniu i Rusi poblizkiéj, niczém się wybitném nie różni, krom może użyciem czerwonych obszéwek, pasów, i ozdób staléj tu i wyłączniéj noszonych, a surowszym krojem, do którego się nic świéższego, nic nowego wymysłu nie domięsza. Mężczyźni nie kupują po miasteczkach nic gotowego i na tandet sporządzonego, nie przywołują wędrownych krawców, by im szyli misterniejsze świty nakształt kapot mieszczańskich; w kilku rodzinach od pradziadów utrzymuje się krawiectwo dziedzicznie, a szycie i wdziewanie nowéj siermięgi dopełnia się z pewnémi tajemniczémi obrzędami. Kobiéty na-