Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

wciągnął do gospodarstwa, że w niém uwiązł cały; ożenienie, dwoje dziatek, uczyniły go skrzętniejszym jeszcze; człowiek a brat znikł w nim przed ekonomem, nie miał już serca tylko do swojego zajęcia. Rzadko nawet i to chyba wezwany odwiedził siostrę, która zupełnie została samotną, bo ksiądz tylko staruszek, kilka litościwych sąsiadek, czasem jaki nieproszony urzędnik, zawitał do opuszczonego dworu.
Piękna i młoda Marja więdła we łzach i pracy, ustawicznie potrzebując sobie powtarzać że jest matką, by się z życiem pogodzić. Była to jedna z tych rzadkich dziś niewiast pojmujących przedewszystkiém świętość i wielkość obowiązków, wierzących że raz tylko w życiu kochać można i raz się życiem podzielić. Pierścionek ślubny którego nie zrzuciła z palca wiązał ją z grobem na zawsze.
Nikt przecie wierzyć nie chciał, by smutek, żal i poświęcenie wspomnieniu wiecznie tak trwać miały, bo nikt nie przypuszczał żeby umarłego równie, a może więcéj nad żywych kochać można. Są przecie serca rzadkie dla których duch przeżywa ciało, i wie-