Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

cine sam zdumiał się jej, a pokochał ją wkrótce tak, że bez niej żyć nie mogł. Musiała całe dnie siedzieć przy nim, czytać z nim, modlić się, opowiadać, stary odżywać się zdawał, gdy ją miał przy sobie.
Już i ja trochębym był mógł zazdrościć gdybym mniej ją kochał, cóż dopiero p. Stanisław, któremu krzywda się działa widoczna. Codzień więc szło nam gorzej, a gdyśmy bodaj do stołu siedli bez ojca i zostali sami, brat starszy obchodził się tak z nami, że i rumieniec i łzy z oczów, a z serca żółć tryskać musiała.
Skutkiem wzruszenia czy słabości, mimo że z początku wojewoda zdawał się zdrowszym i trochę był sił odzyskał, potem nagle osłabł bardzo i zdrowie jego bardzo szwankować poczęło.
Nie wiedzieliśmy nic, aniśmy mogli myśleć o tem, jak naszą przyszłością wola rodzicielska rozporządzi, aniśmy dorozumiewali się wyroku, jaki na nas już był dawno zapadł w testamencie ojca, zaraz po zgodzie z rodziną zawartej, uczynionym. Wola ta ostatnia, mocą której my z siostrą prawie wydziedziczeni byliśmy, gdybyśmy stanu duchownego obrać nie chcieli, złożoną była u wuja Stanisława, bo ją familja książąt L. na starcu wymogła. Poznawszy nas bliżej i pokochawszy, może idąc za poradą księdza Ignacego, poczuł wojewoda całą wielkość krzywdy nam uczynionej, ulitował się nad stanem naszym i w wielkiej tajemnicy nowy testament przygotować kazał. Spodziewając się zaś, iż pierwszy, którego dopominać się zwrotu obawiał, posłużyć może familji matki Stanisława, a drugi unieważnionym by być mógł, postarał się, aby ostatniemu wszelkie formy prawne nadane zostały. Nie wiedziałem naówczas o niczem. Korzystając z polowania, na które pan Stanisław na dzika wyjechał, sprowadzono prawników, rejenta, i potajemnie akt ten dla nas tak ważny spisano.
Ojciec nasz po wykonaniu tego spokojniejszym, a nawet nieco zdrowszym się być poczuł. Jednakże rodzina książąt L. coś o robocie tej zasłyszawszy