że przyszedłszy do zdrowia, oblokę suknię zakonną i życie poświęcę odpokutowaniu mej zbrodni.
Ale ile razy otwierałem usta o tem mówić z Teresą, z ojcem Ignacym, zbywano mnie nakazanem przez lekarzy milczeniem, o niczem nawet dowiedzieć się nie mogłem na pewno, co zaszło po strasznej owej scenie w izbie jadalnej. Ciekawość moja rosła z każdą godziną, tak dalece, żem postanowił bądź co bądź od kogokolwiek zasięgnąć wiadomości.
Był przy mnie oddawna wielce przywiązany kozaczek, którego sadzono zwykle dla pilnowania mnie przy łożu, gdy siostra odchodziła znużona wypocząć nieco, a ksiądz musiał odprawiać swe modlitwy. Do niegom się więc zwrócił zaklinając go, aby mnie o tem co się stało, a czegom nie pamiętał, uwiadomił. Długom go prosić musiał, nim się dał wreszcie skłonić i przemówił. Oznajmił mi on, że p. Stanisław mimo zrazu bardzo wielkiej utraty krwi, żył i rychlej niż ja do zdrowia przyszedł, że familia książąt L. wywiozła go natychmiast i zabrała do siebie, że po kilkakroć przyjeżdżał stryj mój w czasie choroby, a lekarze w początku małą bardzo czynili wyzdrowienia mojego nadzieję. Od niegom się też dowiedział, że Stanisław jak tylko cokolwiek pozdrowiał, sam na siebie przyjął całą winę wypadku, najgorliwszym moim stawszy się obrońcą, że się zupełnie w usposobieniach swych zmienił, a czując przewinienie, dobrowolnie postanowił wyrzec się majętności i imienia rodzicielskiego i zamknąć się w klasztorze. Familia książąt L. napróżno wszelkiemi sposoby usiłowała go od tego postanowienia odciągnąć; jak tylko do zdrowia przyszedł, wdział natychmiast habit zakonny i rozpoczął nowicyat.
To opowiadanie kozaka przejęło mnie niewymownie, czułem się upokorzonym jego skruchą i poprzysiągłem również życie przykładnej poświęcić pokucie. Nie wiedziałem o tem, że i Teresa gryzła się myślą, iż ona była rzeczywistą tego wypadku przyczyną, również powrócić do klasztoru zamyślała.
Uspokojony nieco, gorącemi zalawszy się łzami,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.