Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

Po rozmyśle więc krótkim, domyślając się, że zapewne panna Agnieszka jeszcze się do snu nie układła, postanowił wejść do niej i dać jej także do czytania notaty Żeligi.
Znalazł ją p. Marcin jak się spodziewał na modlitwie poruszoną tem, co we dnie widziała i czego się już bardzo domyśleć mogła.
— Moja Agnieszko — rzekł p. Marcin słodząc pieprz który przynosił — trzeba asińdźce jeszcze dziś trochę oczów namęczyć, i oto ten raptularz, dosyć zresztą wyraźnie napisany, z większego przepatrzeć. Są w nim rzeczy, które jak mi się zdaje, dobrze abyś wiedziała. Dał mi gospodarz te notaty, jam je odczytał, ale miarkuję, że nie zawadziłoby je wam także przewertować, może nawet były mi udzielone w tej myśli, abym się z wami podzielił niemi.
— A! mój ojcze! to pewnie coś strasznego! zawołała ręce łamiąc panna Agnieszka, mam jakieś niedobre przeczucia.
— Już to tam asińdźka sama ocenisz — rzekł skłopotany trochę p. Marcin, ja tam sądzić o tem nie chcę. Dowiesz się z nich przeszłości człowieka, który cię jak sądzę, obchodzi. Dzieje się to nie z wyraźnej woli jego, ale i nie przeciwko tej woli, bo mi nie nakazywał sekretu i sądzę że dając to czytać, nie co innego miał na celu, tylko nas wszystkich objaśnić o powodach, które go do obrania sobie tego rodzaju życia zmusiły.
P. Agnieszka spojrzała mu w oczy, ale z nich prócz smutku nic wyczytać nie mogła; wzięła drżącemi rękami księgę, Barciński odszedł po cichu, a ona siadłszy, do białego prawie dnia, płaczem sobie tylko przerywając, cały żywot Żeligi przebiegła. Padła potem na modlitwę, a gdy z niej wstała, słońce już złocistemi promieniami wciskało się do okien domku, i ruch w pokoju pani Marcinowej dowodził że już wstawano. Wkrótce też wszedł i Barciński dla zabrania rękopismu i uląkł się znalazłszy już poruszoną, zmienioną, zapłakaną.