Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

człowieka. Przekonywacie się sami z czytania żywota kasztelana, ile to nieszczęść spłynęło na jego rodzinę z powodu, że wojewoda ukochał i pojął najzacniejszą ale nierówną sobie urodzeniem niewiastę. A! panie! nie możeż to się powtórzyć na inny sposób choć mniej okrutny... i ze mną, gdybym była tak nieroztropną? Rodzina kasztelana, mimo srogich prób które przecierpiała, jest jaką była, nie zmieniła się pewnie, byłabym upokorzoną wciskając się do niej, upokorzyłabym ich narzucając się. I ja i on pozostalibyśmy odosobnionymi na zawsze, gdy właśnie jemu po długiem od świata i rodziny oddaleniu, do obojga się zbliżyć potrzeba. Musi on teraz opłacać dług względem kraju i społeczeństwa zaciągnięty, ku czemu ja bym stawała zawadą. Zatem próżna myśl o tem...
Wdzięczną wam jestem, dodała, żeście mi odczytać dali jego życie, ale teraz postanowienie mam niezmienne; dalibyście wy p. Marcinie, córkę waszą na ten świat, gdzieby jej nieznane imię i małe szlachectwo nieustannie, jeśli nie głośno, to po cichu... wyrzucano?...
— Masz asińdźka słuszność, w tem coś powiedziała, — rzekł Barciński, nie ma co gadać. Tak to ono jest niewątpliwie, kochać i żyć w przyjaźni należy; ale łączyć się i bratać gdzie gra nie równa, nie można... Człowiek to zacny, ale go wiążą twarde węzły z rodziną, które by się jeszcze przykrzejszemi stały, gdyby swej fantazji i sercu dogadzając, do nas się zniżył. Równiśmy, słowa nie masz, ale świat między równemi różne stopnie potworzył, a złoto je jeszcze poczyniło wyższemi, tak że wyniosłe progi nie na wszystkie nogi, zwłaszcza kto się skaleczyć nie ma ochoty.
Łzy znowu skręciły się w oczach pannie Agnieszce, gdy począwszy ściskać, opiece się jego dalszej polecała, i jemu jakoś zwilżyły się powieki.
Wszyscy już dawno byli poubierani, a Justysia którą bawiła nowość, biegała po zwierzyńcu dawno razem z sarnami, sama do sarneczki podobna, tak