Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

ani spojrzał, aż się nareszcie kolasa wtoczyła w bramę wspaniałą pałacu przy Krakowskiem-przedmieściu.
Na owe czasy był ten gmach okazały i piękny, kratą i podwórcem oddzielony od ulicy, architektury prostej i zarazem poważnej, bez zbytnich ozdób, których gdzieindziej w owym wieku nie szczędzono.
Służba liczna w barwie sinej z żółtem, natychmiast wysypała się na ganek, a marszałek przodkujący jej, z wielkim respektem wprowadził państwa Barcińskich do przeznaczonego im apartamentu, tem milszego dla nich, że im wieś nieco przypominał.
Był bowiem położony od ogrodu; ów ogród w piękne stare drzewa obfity, z ciemnemi alejami i zieloną łąką ciągnął się ztąd aż do brzegów Wisły, którą po za domkami rybaków widać było wspaniale szerokiem płynącą korytem.
Widok z okien, przez drzew zwieszone gałęzie, na wodę i lasy był bardzo piękny.
Pokoje wspaniale przybrane zdawały się oddawna oczekiwać na obiecanych gości, tak wygodnie dla nich urządzone były i zaopatrzone we wszystko, co im miłem być mogło.
Zdziwiła się nieco i zafrasowała razem panna Agnieszka, gdy marszałek dworu, mąż już podżyły i znać zaufany kasztelana, ukazał dla niej nie pokoik skromny jakiego się spodziewała, ale cały apartament osobny, zbytkownie urządzony i ze wszystkich może najwykwintniejszy.
Odmówiła mu więc wręcz, prosząc o skromniejsze pomieszczenie, ale marszałek z uszanowaniem oświadczył, iż w niczem woli kasztelana zmienić nie może i prosi, aby do przybycia jego i rozmowy z nim, przeznaczone sobie pokoje objąć była łaskawa.
Justysia, ciekawe ptaszę, pierwsza zaczęła biegać po wszystkich kątach zaglądać wszędzie, pytać naiwnie o wszystko, nie mogąc się wydziwić i nacieszyć pięknością pałacu. Odkryła ona swą przenikliwością dziewczęcą w pokojach cioci Agnusi mnóstwo jakby naumyślnie poznoszonych tam sprzętów, które